sobota, 28 listopada 2015

Super-bohaterka na emeryturze, czyli Jess Jones w 13-stu odcinkach



      O Jessice Jones dowiedziałam się stosunkowo niedawno i to w całkiem przypadkowych okolicznościach. Następnie zajęłam się komiksem, a w końcu serialem wyprodukowanym przez Netflix. Tym razem się popisali – wszystkie odcinki można było znaleźć z polskim lektorem i napisami już w kilka dni po premierze.




      Scenarzystką w filmie była Melissa Rosenberg. Na początku trochę się zniechęciłam. Kobieta pracowała przy „Sadze Zmierzch”, a jak wiemy najlepiej nakręcony to on nie jest. Obejrzałam i…        

Nazywam się Jessica - Jessica Jones
      Do Krysten Ritter miałam zawsze komediowy stosunek. Pojawiła się w „Wyznania zakupoholiczki”, tu w „27 sukienek”, a nagle w serialu science-fiction o nad wyraz silnej, drobnej kobitce. Jednak Ritter mnie nie zawiodła. Doskonale wcieliła się w postać pijącej na umór Jones. Ale nie paliła! Gdy moja kumpelka zwróciła na to uwagę, od razu przejrzałam komiks i rzeczywiście – papieros w ręku Jones to był jej znak rozpoznawczy. Bo gdy myślę o Jessice, to widzę ją tak:

Papieroska poproszę/ źródło: Marvel

      10-cio epizodowy serial opowiada o byłej super-bohaterce, która po traumie przeżytej rok wcześniej i po tysiącu zabiegach psychoterapeutycznych, postanawia zostać prywatnym detektywem. Jej biuro znajduje się w mieszkaniu, a Jessica całymi dniami pije i rozwiązuje zagadki. Stara się współpracować z prawniczą, Jeryn Hogarth (Carrie-Anne Moss). Ważne jest tutaj kluczowe słowo – stara. Jones chodzi własnymi ścieżkami, stara się nawiązać bliższą znajomość z Luke’m Cage’m (Mike Colter) – pracownikiem baru, a z drugiej strony odtrąca swoją najlepszą przyjaciółkę Trish (doskonała w tej roli Rachael Taylor).
      Tymczasem do jej gabinetu zgłasza się małżeństwo w sprawie zaginięcia swojej córki, która z dnia na dzień zniknęła z ich życiorysu. Ex super-bohaterka bada sprawę i natrafia na ślad swojego dawnego nieprzyjaciela… Człowieka, który powinien już dawno nie żyć. To on spowodował jej stan, kazał jej robić rzeczy, których nie chciała i teraz to samo zrobił młodej dziewczynie, Hope. Purple Man A.K.A  Dr Zebediah Killgrave (David Tennant) powraca! Największy kontroler umysłów, zafiksowany na punkcie swojej ofiary (Jessiki Jones, oczywiście!), pragnie znów zniszczyć jej życie.
      Dziewczynie ciężko jest stawić mu czoła, oj ciężko… W pierwszej chwili pragnie zwiewać, gdzie pieprz rośnie – ściślej mówiąc do Pensylwanii. Ale jak to zwykle bywa, w ostatnim momencie zmienia zdanie i z pomocą paru osób, które jeszcze trwają u boku Jones, postanawia mu się postawić. 


Ale co z postaciami?
      O Krysten powiedziałam już to, co miałam powiedzieć. Wypadła genialnie. Kroku dotrzymywał jej David Tennat, znany oczywiście z roli w serialu „Doctor Who”. Aktor w tej roli zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Jakoś nie mogłam się do niego wcześniej przekonać, niezwykle irytowała mnie jego twarz. Nie pytajcie, nie wyjaśnię Wam. Gdy zobaczyłam go w roli Killgrave’a, zaniemówiłam. Według mnie, przebłyski w świadomości Jessiki, kiedy tło wokół niej zmienia się z normalnego w fioletowe, głos kontrolera umysłów i jego cień to sceny mistrzowskie!      

      Patricia Walker, w skrócie Trish. Grana przez Rachael Taylor. Aktorki wcześniej nie znałam, a żałuję! Dziewczyna zagrała naprawdę świetnie i dynamicznie. Odnośnie Mike’a Coltera… Nie wiedzieć czemu, momentami mnie irytował. I te trwające w nieskończoność sceny seksu między nim, a Jones. W moim odczuciu twórcy mogli je przedstawić w bardziej subtelnym świetle. Mimo tych paru wad, Colter nie był zły.
Carrie, moja droga, łysinki Ci zabrakło!
      Co z Carrie-Anne Moss? Kobieta nie pojawia się w komiksie. Może inaczej - w komiksie istnieje mężczyzna. Na początku trochę się przestraszyłam, jednak wyszło całkiem schludnie. Wątek prawniczki Hogarth, jej żony oraz kochanki dawał momenty odpoczynku od Jones. Jednocześnie miałam wrażenie, że Moss wypadła w tej roli jakoś… sztywno. Dodatkowo cierpiała na chorobę zwaną kompletnym brakiem uśmiechu. Ja wiem, że zwykle prawnicy nie są najmilszymi ludźmi, ale ludzie!
      Jeżeli chodzi o bohaterów pobocznych, to myślałam, że nie zdzierżę dwójki sąsiadów Jess. Byli okropnie irytujący, bladzi, sztuczni i w moim odczuciu zupełnie niepotrzebni. Śmieszny za to był Malcolm, także sąsiad Jones - wiecznie na haju.


A teraz zrobisz wszystko, co ci każę
      Sceny z kontrolowaniem umysłów były moimi ulubionymi. Duet Tennat-Ritter kupili mnie natychmiast. Sceny retrospekcji, pusty wzrok Ritter, rządza Killgrave’a zagrane na najwyższym poziomie. Wątek kontroli umysłu osobiście mnie fascynuje, dlatego też z jeszcze większą uwagą obserwowałam, co jeden człowiek może uczynić z wolną wolą milionów. 

Pan Killgrave w serialu purpurowy nie był, ale za to dalej genialny.

      Do czego mogę się przyczepić, jeśli chodzi o konstrukcje? Strasznie długie odcinki. Jestem zwolenniczką długich, takich 45-minutowych odcinków, ale godzina to była dla mnie przesada. Niektóre sceny były zupełnie niepotrzebne, od razu bym je wycięła. Muzyka jak najbardziej na plus.

      Zbierając to wszystko do kupy, muszę powiedzieć, że serial mnie nie rozczarował. Zafiksowałam się okropnie i nie żałuję, bo dostaliśmy od Netflixa kawał dobrej roboty. Wpadki są, bo czym byłoby dzieło bez drobnego upadku. Ja dzisiaj z czystym sercem polecam „Jessikę Jones”.

Zofia Wijaszka

wtorek, 24 listopada 2015

Jednostka może zmienić wszystko



      


      Głodowe Igrzyska. Katniss Everdeen. Przywódca rebelii. Kosogłos. Po wielu miesiącach oczekiwania, do kin zagościła kolejna część „Igrzysk Śmierci”, która została stworzona na podstawie trylogii Suzanne Collins. Film wyreżyserował Francis Lawrence. Opowieść o rebelii, dyktaturze prezydenta Snowa i walkach na śmierć i życie dobiegła końca.

76. Głodowe Igrzyska czas zacząć!

      Poprzednia część „Kosogłosa” zakończyła się w dramatycznym momencie. Peeta, omotany przez Snowa i władze Kapitolu, próbował udusić Katniss. Dziewczyna była zdruzgotana tym, co zrobił z nim prezydent Panem. Jednak rebelianci mają większe powody do zmartwień. Szykuje się wojna wszechczasów. Oto zjednoczone dystrykty mają stanąć przeciwko Kapitolowi i stoczyć walkę na śmierć i życie. Tymczasem Katniss wraz z grupą dowódców – porucznikiem Boggsem i porucznik Jackson, oraz Cressidą, Poluxem, Castorem, Finnickiem, Gale’m i Peetą ruszają za rebelią, aby reżyserować nowe propagandy. Nie znaczy to jednak, że nie czai się na nich niebezpieczeństwo. Okropny prezydent zasadził na nich nieprzewidywalne pułapki, tak zwane kokony – czarną smołę, bomby oraz czające się wszędzie pociski. W międzyczasie Peeta raz po raz atakuje Katniss, ponieważ już nie odróżnia fikcji od prawdy. 

      Jednak głos rebelii ma inny cel misji. Pragnie za wszelką cenę osobiście uśmiercić Snowa. Chcę, aby patrzył mi prosto w oczy, kiedy będę go zabijała – mówi. Cała grupa, dowiadując się o zamiarze Katniss, pomaga jej. Będąc coraz bliżej posiadłości Snowa, tracą kolejnych ludzi, przyjaciół. To osłabia ich psychicznie. Ludzie walczą o wolność, o lepsze życie i przyszłość. Idą razem za Kosogłosem. 

      Już po walce Katniss wreszcie uświadamia sobie, że tyrania zatoczyła okrąg… Snow został pokonany, a na jego popiele wzrósł nowy. Kto? Ci, którzy przeczytali książkę, już wiedzą. A reszcie pozostaje się przekonać, oglądając film.

A co ze stroną techniczną?

      Już od razu słychać, że muzyka w drugiej części „Kosogłosa” jest całkiem inna. Jedną wadą była to, że brakowało mi piosenki „Hanging Tree” w wykonaniu Jennifer Lawrence. Kadry w filmie mnie zachwyciły, zwłaszcza te kręcone z bliska. Uchwyciły każdy szczegół, każdy wyraz twarzy i gamę emocji, które przeżywali bohaterowie. Ekranizacja zdecydowanie mnie nie zawiodła. Obsada do filmu okazała się pierwszorzędna. Ciężko jest mnie zadowolić, zwłaszcza, gdy najpierw przeczytam książkę. Tutaj jednak muszę zaryzykować to zdanie – Film odzwierciedlił wszystko tak, jak sobie wyobrażałam. 

Przesłanie

      Muszę pokusić się także o chwilę refleksji, bo tego zdecydowanie wymaga trylogia „Igrzysk Śmierci”. Dobrze mówią, że nie jest to coś dla małych dzieci. Ta opowieść ma o wiele głębszy sens, czego dzieci nie będę mogły zrozumieć. Zarówno film, jak i książka pokazują, do czego może doprowadzić człowiek, a za nim całe społeczeństwo. Może chcieć zniszczyć wszystko, jak chciał to zrobić prezydent Snow, a także może doprowadzić do rebelii, czego dokonała Katniss Everdeen. Myślałam także o tym, jak bardzo człowiek czasem skupia się na zemście i nie widzi prawdziwego zagrożenia ze strony innych. Co w „Kosogłosie” doskonale widzimy. Podsumowując, nieprawdą jest, że człowiek jest tylko jednostką. Historia doskonale to pokazuje. Jedna istotna, jedno ludzkie życie może zmienić wszystko.
Zofia Wijaszka