O Jessice Jones dowiedziałam się stosunkowo niedawno
i to w całkiem przypadkowych okolicznościach. Następnie zajęłam się komiksem, a
w końcu serialem wyprodukowanym przez Netflix. Tym razem się popisali – wszystkie
odcinki można było znaleźć z polskim lektorem i napisami już w kilka dni po
premierze.
Scenarzystką
w filmie była Melissa Rosenberg. Na początku trochę się zniechęciłam. Kobieta
pracowała przy „Sadze Zmierzch”, a jak wiemy najlepiej nakręcony to on nie
jest. Obejrzałam i…
Nazywam
się Jessica - Jessica Jones
Do Krysten
Ritter miałam zawsze komediowy stosunek. Pojawiła się w „Wyznania zakupoholiczki”,
tu w „27 sukienek”, a nagle w serialu science-fiction o nad wyraz silnej,
drobnej kobitce. Jednak Ritter mnie nie zawiodła. Doskonale wcieliła się w
postać pijącej na umór Jones. Ale nie paliła! Gdy moja kumpelka zwróciła na to
uwagę, od razu przejrzałam komiks i rzeczywiście – papieros w ręku Jones to był
jej znak rozpoznawczy. Bo gdy myślę o Jessice, to widzę ją tak:
Papieroska poproszę/ źródło: Marvel |
10-cio epizodowy serial opowiada o byłej super-bohaterce, która po
traumie przeżytej rok wcześniej i po tysiącu zabiegach psychoterapeutycznych,
postanawia zostać prywatnym detektywem. Jej biuro znajduje się w mieszkaniu, a
Jessica całymi dniami pije i rozwiązuje zagadki. Stara się współpracować z
prawniczą, Jeryn Hogarth (Carrie-Anne Moss). Ważne jest tutaj kluczowe słowo –
stara. Jones chodzi własnymi ścieżkami, stara się nawiązać bliższą znajomość z
Luke’m Cage’m (Mike Colter) – pracownikiem baru, a z drugiej strony odtrąca
swoją najlepszą przyjaciółkę Trish (doskonała w tej roli Rachael Taylor).
Tymczasem do jej gabinetu zgłasza się małżeństwo w sprawie zaginięcia
swojej córki, która z dnia na dzień zniknęła z ich życiorysu. Ex
super-bohaterka bada sprawę i natrafia na ślad swojego dawnego nieprzyjaciela…
Człowieka, który powinien już dawno nie żyć. To on spowodował jej stan, kazał
jej robić rzeczy, których nie chciała i teraz to samo zrobił młodej
dziewczynie, Hope. Purple Man A.K.A Dr Zebediah Killgrave (David Tennant)
powraca! Największy kontroler umysłów, zafiksowany na punkcie swojej ofiary
(Jessiki Jones, oczywiście!), pragnie znów zniszczyć jej życie.
Dziewczynie ciężko jest stawić mu czoła, oj ciężko… W pierwszej chwili
pragnie zwiewać, gdzie pieprz rośnie – ściślej mówiąc do Pensylwanii. Ale jak
to zwykle bywa, w ostatnim momencie zmienia zdanie i z pomocą paru osób, które
jeszcze trwają u boku Jones, postanawia mu się postawić.
Ale
co z postaciami?
O Krysten
powiedziałam już to, co miałam powiedzieć. Wypadła genialnie. Kroku dotrzymywał
jej David Tennat, znany oczywiście z roli w serialu „Doctor Who”. Aktor w tej
roli zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Jakoś nie mogłam się do niego wcześniej
przekonać, niezwykle irytowała mnie jego twarz. Nie pytajcie, nie wyjaśnię Wam.
Gdy zobaczyłam go w roli Killgrave’a, zaniemówiłam. Według mnie, przebłyski w
świadomości Jessiki, kiedy tło wokół niej zmienia się z normalnego w fioletowe,
głos kontrolera umysłów i jego cień to sceny mistrzowskie!
Patricia Walker, w skrócie Trish. Grana przez Rachael Taylor. Aktorki
wcześniej nie znałam, a żałuję! Dziewczyna zagrała naprawdę świetnie i
dynamicznie. Odnośnie Mike’a Coltera… Nie wiedzieć czemu, momentami mnie
irytował. I te trwające w nieskończoność sceny seksu między nim, a Jones. W
moim odczuciu twórcy mogli je przedstawić w bardziej subtelnym świetle. Mimo
tych paru wad, Colter nie był zły.
Carrie, moja droga, łysinki Ci zabrakło! |
Co z Carrie-Anne Moss? Kobieta nie pojawia się w komiksie. Może inaczej - w komiksie istnieje mężczyzna. Na początku
trochę się przestraszyłam, jednak wyszło całkiem schludnie. Wątek prawniczki
Hogarth, jej żony oraz kochanki dawał momenty odpoczynku od Jones. Jednocześnie
miałam wrażenie, że Moss wypadła w tej roli jakoś… sztywno. Dodatkowo cierpiała
na chorobę zwaną kompletnym brakiem uśmiechu. Ja wiem, że zwykle prawnicy nie są
najmilszymi ludźmi, ale ludzie!
Jeżeli chodzi o bohaterów pobocznych, to myślałam, że nie zdzierżę
dwójki sąsiadów Jess. Byli okropnie irytujący, bladzi, sztuczni i w moim
odczuciu zupełnie niepotrzebni. Śmieszny za to był Malcolm, także sąsiad Jones - wiecznie na haju.
A
teraz zrobisz wszystko, co ci każę
Sceny z
kontrolowaniem umysłów były moimi ulubionymi. Duet Tennat-Ritter kupili mnie
natychmiast. Sceny retrospekcji, pusty wzrok Ritter, rządza Killgrave’a zagrane
na najwyższym poziomie. Wątek kontroli umysłu osobiście mnie fascynuje, dlatego
też z jeszcze większą uwagą obserwowałam, co jeden człowiek może uczynić z wolną
wolą milionów.
Pan Killgrave w serialu purpurowy nie był, ale za to dalej genialny. |
Do czego mogę się przyczepić, jeśli chodzi o konstrukcje? Strasznie
długie odcinki. Jestem zwolenniczką długich, takich 45-minutowych odcinków, ale
godzina to była dla mnie przesada. Niektóre sceny były zupełnie niepotrzebne,
od razu bym je wycięła. Muzyka jak najbardziej na plus.
Zbierając to wszystko do kupy, muszę
powiedzieć, że serial mnie nie rozczarował. Zafiksowałam się okropnie i nie
żałuję, bo dostaliśmy od Netflixa kawał dobrej roboty. Wpadki są, bo czym
byłoby dzieło bez drobnego upadku. Ja dzisiaj z czystym sercem polecam „Jessikę
Jones”.
Zofia
Wijaszka