poniedziałek, 23 czerwca 2014

Ewcharisto, czyli wakacje po grecku!

Dziś w moim felietonie - recenzji wakacyjnie! Ten piękny okres tuż tuż, więc pragnę podzielić się z Wami wspomnieniem ze słonecznej Grecji. A może ktoś się też zakocha... : )


     Leżysz na gorącym piasku, słyszysz szum morza, a Twoje problemy znikają. Z pobliska dociera do Ciebie płynna, dźwięczna greka. Gdy mieszkańcy rozmawiają w ojczystym języku, wydaje się, że śpiewają. Uśmiechasz się i myślisz, że to najlepsze wakacje pod słońcem!
      Obraz, który przywołałam, wcale nie jest wymyślony. Właśnie tak czułam się podczas pobytu w słonecznej Grecji. Ktoś może powiedzieć, „Eeee tam! Takie odczucia to ja mam nad polskim morzem!”.  I tutaj się myli! Żadnego miejsca nie da się porównać z małym miasteczkiem, Paralią. To właśnie tam wyruszyłam pewnego lata. Nie wiedziałam, że to małe miasto okaże się najlepszym miejscem na wakacje. Poznałam wspaniałych ludzi, przeżyłam niesamowite przygody i nawet nauczyłam się trochę języka greckiego. Co warto zwiedzać? Właśnie tym się z Wami podzielę!

Olimp
     Nie będę ukrywać – jestem typem plażowego leniucha. Kocham morze, opalanie się i spacerowanie po brzegu. Czując gorący piasek, mogę iść nawet sto kilometrów! Dlatego w pierwszej chwili, gdy oznajmiono nam, że wybieramy się na Olimp, westchnęłam ze znudzeniem. Myślałam sobie, po co mamy iść taki kawałek, żeby oglądać jakieś tam góry… Jednak gdy zobaczyłam, jaki widok jest stamtąd, zakochałam się. Olimp to najwyższy masyw górski w Grecji. Przerażało mnie to, że czeka nas taka wędrówka, jednak gdy tam dotarliśmy, z miejsca zmieniłam zdanie. Był jeszcze jeden powód, dla którego pokochałam to miejsce. Uwielbiam mitologię grecką. Pamiętam, z jaką uwagą uczyłam się o bogach i ich przygodach. Jak wiemy, góra Olimp była ich siedzibą. To tam, według mitów, ludzie nieśmiertelni egzystowali, odprawiali uczty i spotykali się ze sobą. Stamtąd kierowali ludzkimi losami. Dlatego ciekawie było zobaczyć to miejsce. Gdy wracaliśmy, czułam szczęście i podekscytowanie, mimo iż padałam ze zmęczenia. Było warto.

Meteory
     Wyjazd na Meteory był kolejną atrakcją podczas naszego dziesięciodniowego pobytu. Najbardziej ciekawiło mnie, co kryje się pod tą nazwą. Chyba nie odłamki, które spadły z nieba… Okazało się, że  to po prostu masyw skalny położony w Grecji. Widok ze szczytu był oszałamiający! Żar lał się z nieba, ale mi to wcale nie przeszkadzało. Starałam się wypatrywać jak najwięcej i zachować ten wspaniały obraz w pamięci. Na szczycie skał stały monastyry, czyli klasztory prawosławne. Gdy już chcieliśmy wejść do świątyni, czekało nas zaskoczenie. Greczynki zaczęły nas nawoływać i wskazały kosz, który stał przy wejściu. Wiadome jest to, że aby wejść do kościoła, należy być odpowiednio ubranym. Jednak w tym przypadku rygory były jeszcze bardziej zaostrzone. Kobiety musiały założyć długie spódnice aż do samej ziemi, aby wejść do świątyni. Wszystkie wyglądałyśmy jak cyganki, jednak nawet to nie przeszkodziło nam zachwycać się nad niezwykłością tego miejsca.
     W drodze na Meteory zwiedziliśmy także wytwórnię ikon i pamiątek w Kalampace, miejscowości położonej obok masywów skalnych. Ciekawie było zobaczyć, jak powstają małe dzieła sztuki. Przekonaliśmy się, ile pracy trzeba włożyć, żeby stworzyć ikony. Po krótkiej wycieczce po wytwórni można było zakupić obrazek na pamiątkę.

Saloniki
     To była chyba największa atrakcja podczas naszego pobytu. Wyruszyliśmy do miasta nad Zatoką Salonicką, stąd też nazwa miejsca – Saloniki. Grecy nazywają je drugą stolicą. Dużo się tam dzieje. Jest to miasto z tradycjami, ale jednocześnie nowoczesne. Nie muszę nawet mówić, że dla kobiet to był raj. Mogłyśmy kupować pamiątki, ubrania i inne rzeczy. Najciekawszą atrakcją był pomnik Aleksandra Wielkiego. Nigdy w życiu nie widziałam tak potężnej budowli! Zabytek ten zapierał dech w piersiach i robił naprawdę dużo wrażenie na uczestnikach wycieczki. To była ostatnia „duża” wycieczka podczas dziesięciu dni, które spędziliśmy w słonecznej Grecji. Najchętniej odpoczywaliśmy na plaży w Paralii, a wieczorami „podbijaliśmy” miasto.

Wracając do Paralii…
     Ludzie zachwalają Rodos, Kretę, Santorini… Jednak jeśli ktoś naprawdę chce odpocząć i spędzić czas w miłej atmosferze, to polecam to małe miasteczko, Paralię. Od morza i plaży dzieli je tylko 20 metrów, co jest wspaniałym rozwiązaniem dla tych, którzy lubią opalanie i odpoczynek bierny. Znajduje się tam także przepiękny kościół katolicki. Nie wiem, co takiego w nim jest, ale gdy się w nim przebywa, odczuwa się zupełnie inną atmosferę, a także tajemniczość tego miejsca. Tym, którzy lubią posiedzieć przy kawie mrożonej i porozmawiać, polecam restauracje nad samym morzem. Właściciele owych restauracji najczęściej ustawiają stoliki na plaży, a wieczorami zapalają pochodnie, co wywołuje wspaniałe wrażenie. Hotele prowadzone są zazwyczaj przez rodzinne firmy, przez co panuje niezwykła atmosfera aż do końca całego pobytu.

     Jeżeli naprawdę chcecie przeżyć świetne wakacje, odpocząć po męczącym roku szkolnym i macie pewne zasoby finansowe, zdecydowanie polecam Paralię w słonecznej Grecji. Gwarantuję Wam, że nie będziecie żałować. Adio!

Zosia W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz